30.9.10

Wiosenno - letnie wspomnienia szyciowe

Pozbierałam i przejrzałam zdjęcia moich szyciowych dokonań wiosenno - letnich. Okazuje się, że jest tego więcej, niż pamiętałam! Chyba nie potrafię zgrabnie pokazać tego w jednym poście, więc podzieliłam sobie tę przyjemność :)

Latem moja mała brataniczka razem ze swoimi rodzicami wybierała się na wesele. Uszyłam dla niej sukienkę-bombkę z ciemnoturkusowej tafty.





Całą sukienkę podszyłam podszewką z bawełnianego batystu, bo tafta jest jednak dość szorstka i w upał bawełna milsza do ciała:


Mama Idy wybierała się w kremowej sukience na ramiączkach, więc postanowiłyśmy uzupełnić ją bolerkiem



I małą kopertówką


Wykroje na sukienkę i bolerko pochodzą z 'burdy', lekko przeze mnie zmodyfikowane. Na kopertówkę nic odpowiedniego nie znalazłam, więc musiałam sobie poradzić sama :) Muszę wyznać, że szycie z tego rodzaju tafty było dla mnie wielkim wyzwaniem od strony technicznej. Jak widać nie jest ona po prostu gnieciona, tylko jakby nierównomiernie splisowana. Problem polegał na tym, że skroiłam takie, a pod ciepłem żelazka, w trakcie podklejania fizeliną i w ogóle w trakcie prasowania, te zagniecenia się podnosiły i rozprostowywały........ ojej, działo się! Ale jakoś to okiełznałam a w efekcie wyszło całkiem nieźle :)

I jeszcze dla Idy uszyłam z tego samego wykroju sukieneczkę bardziej na co dzień i kapelusik do kompletu. Dostała ten zestawik jako prezent na swoje drugie urodziny. Słodko wygląda, prawda?


Trochę detali:




CDN :)

24.9.10

Witajcie jesienią!!!

Ostatnio na moim blogu zachwycałam się świeżą zielenią wiosennych drzew - a tu już jesień... Koniec wiosny i lato przeminęły mi jakoś tak szybko! Pierwsza Komunia młodszego synka, matura starszego a potem wakacje, wakacje! Działo się dużo i szybko. Ale z początkiem jesieni przyszedł większy luz i spokój. Zaczął się nowy rok szkolny, nasz świeżo upieczony student właśnie się przenosi do akademika i już trochę przywykłam do tego, że przed nami zupełnie nowy etap życia...

W międzyczasie udało mi się uszyć trochę różności, w miarę czasu i odszukania zdjęć postaram się wszystko zaprezentować. Ale dziś chciałam pokazać dwa śliniaczki, które uszyłam wczoraj dla mojej brataniczki z okazji początku jesieni.

Śliniaczki wierzchnią warstwę mają z frotki, tył i aplikacje z bawełny. Koniecznie musiałam zrobić coś w jesienne listki :D




A do wczorajszej, jesiennej już przecież kolacji, upiekłam drożdżowe bułeczki, rzecz jasna w kształcie listków :)))


Przepis na nie pochodzi z "Wielkiej Księgi Chleba", gdzie nazywane są bułeczkami brydżowymi. Są pyszne, mięciutkie i pulchne, lekko słodkawe, dzięki czemu pasują do wszystkiego i baaardzo smakują dzieciom. Robi się je dość łatwo, chociaż długo, ponieważ, aby uzyskać charakterystyczny, pulchny i 'drobnobąbelkowy' miąższ zarabia się ciasto zimne i długo rośnie, najlepiej w chłodzie. Ale zapewniam, że warto poczekać!

Dla zachęconych :) podaję przepis.

680 g mąki pszennej
15 g soli (najlepiej grubej, niejodowanej)
15 g świeżych drożdży
400 ml zimnego mleka
4 łyżeczki cukru
60-70 g masła ( zimnego i pokrojonego w kostkę)
1 średnie, lekko ubite jajko

Mąkę przesiać, wymieszać z solą, rozetrzeć z masłem (podobnie, jak na kruche ciasto). Drożdże pokruszyć, zasypać cukrem, rozetrzeć i rozprowadzić kilkoma łyżkami mleka. Do mąki wlać od razu papkę z drożdży ( nie czekać aż urosną), jajko i dolewając mleko wyrabiać ciasto. Powinno być dość luźne, ale nie lepkie. Czasem wystarczy trochę mniej mleka, więc lepiej wlewać je stopniowo. Wyrabiać ciasto 10 min. Czystą i suchą miskę bardzo lekko posmarować olejem i włożyć wyrobione ciasto, obracając je parę razy, żeby pokryło się cieniuteńką warstwą tłuszczu. Dzięki temu ciasto rosnąc nie przykleja się do miski. ( Nauczyłam się tej prostej metody z "Wielkiej Księgi Chleba" i jest po prostu genialna!) Miskę przykryć pokrywką lub wilgotną ściereczką. Zostawić do wyrośnięcia w chłodnym miejscu na 2 - 2,5 godź. Po wyrośnięciu lekko przebić, ale nie deformować kuli, żeby bułeczki miały ładną powierzchnię. Teraz można już formować dowolne bułeczki. W oryginale ciasto należało podzielić na 36 malutkich kawałeczków i uformować owalne bułeczki. Ja rozwałkowałam kulę na dość gruby placek i miską wycięłam takie jakby liście i nacięłam nożyczkami. Wyszło mi ich 24. Już uformowane ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i dać im rosnąć 30 do 45 min.
Piekarnik nagrzać do 225-230 stopni. Bułeczki przed włożeniem posmarować mlekiem. Ja użyłam skondensowanego, niesłodzonego mleka. Jest tłustsze i ładnie się dzięki temu błyszczą. Najpierw piec 5 min, potem obniżyć temperaturę do 200 stopni i piec jeszcze 5 - 10 min, w zależności od wielkości bułeczek. Studzić przykryte ściereczką , wtedy skórka robi się mięciutka :) Bułeczki pyszne są świeże, jak zostaną to najlepiej je zamrozić.
Smacznego!



No i cudownej jesieni dla wszystkich!!!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...