Natomiast z dynią jako warzywem zetknęłam się dopiero jako dorosła. Ale na ogół gotowałam z niej zupę, choć zdarzały się i inne próby.
Bardzo ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się o blogowym 'Festiwalu Dyni' tak wspaniale organizowanym przez Beę! Ile wiadomości i jak piękne zdjęcia Bea przygotowała z okazji tegorocznej edycji! Szkoda tylko, że wciąż tak ciężko u nas kupić jakąś ciekawszą odmianę dyni.
Zanim zdecydowałam się, czego spróbuję, przejrzałam linki do przepisów z zeszłorocznej edycji. I postanowiłam spróbować "Dyniowo - porowych burgerów z dodatkiem quinoa". Niestety na quinoa nie miałam szans, ale wyczytałam w necie, że można to ziarno zastąpić kaszą jaglaną. Więc zastąpiłam, okazało się jednak, że zastępstwo chyba raczej dotyczyło wartości odżywczych. Natomiast najprawdopodobniej kasza jaglana mniej chłonie wilgoć.... W zwiazku z tym bez pomocy dość dużej ilości bułki tartej się nie obyło. Ale burgery bardzo smakowały mnie i mojej rodzinie i nawet najmłodszy stwierdził, że 'może być' :)
Jednak przepis podaję oryginalny, z blogu "Bea w kuchni":
Dyniowo-porowe ‘burgery’ z dodatkiem quinoa
(ok. 10 sztuk)
150 g quinoa (ok. 300 g po ugotowaniu)
350 g upieczonej dyni
150 g pora
1-2 łyżki oliwy z oliwek
2-3 jajka
sól
przyprawy : gałka muszkatołowa, kurkuma, mielona kolendra, szczypta pieprzu kajeńskiego
Quinoa ugotować w lekko osolonej wodzie, zostawić do przestudzenia. Pora umyć i pokroić na cienkie talarki, następnie udusić go na oliwie (kilka minut, tak by zmiękł, lecz by nie zbrązowiał). Dynię rozdrobnić widelcem. Następnie wszystkie składniki dobrze wymieszać dodając przyprawy i jajka (jajka radzę dodawać pojedynczo, w zależności bowiem od ich wielkości oraz od ‘wilgotności’ puree z dyni, można dodać ich mniej / więcej). Z gotowej masy formujemy burgery i smażymy na złoty kolor na rozgrzanej patelni.
Moim dynioburgerom towarzyszy tegoroczne odkrycie - ogórki nadziewane kapustą. Pojawiły się w moim warzywniaku pod koniec lata i jestem nimi zachwycona! To coś pomiędzy kiszonymi a konserwowymi ogórkami, wydrążonymi w środku i nadzianymi kiszoną kapustą. W smaku delikatne i lekko słodkawe, pycha! Podobno pochodzą z Węgier - ja spotkałam się do tej pory z węgierską BARDZO ostrą papryczką czereśniową nadziewaną kapustą. Te ogórki są jednak jak najbardziej łagodne. Jak spotkacie - spróbujcie, polecam!
Niedzielko, bardzo sie ciesze ze milalas ochote wyprobowac ten przepis i ze smakowalo :) Co do zamiany quinoa kasza jaglana i jej 'chlonnoscia', to nie sadze ze mialo to znaczenie dla konsystencji masy, gdyz quinoa za bardzo nie chlonie... Mysle, ze to raczej rodzaj uzytej dyni mial tutaj znaczenie, gdyz jesli byla to mniej 'sucha' odmiana, to i farsz byl wtedy bardziej wilgotny. No ale najwazniejsze, ze ostatecznie sie udalo i ze smakowalo ;)
OdpowiedzUsuńA tych ogorkow z kiszona kapusta z checia bym sprobowala! :)
Pozdrawiam serdecznie Niedzielko!
zawsze mi smaka narobisz...
OdpowiedzUsuńI skąd ja teraz dynię wezmę...?
Bardzo zachęcająco brzmi ten przepis. Może się skuszę, mimo totalnego braku zdolności do gotowania. Jakie dynie najlepiej kupować w celach kulinarnych? Przyznam, że zwykle w sklepie przechodzę koło dyń zachwycając się kształtem i kolorem i nigdy nie myślałam o nich w kategoriach jedzenia ;)
OdpowiedzUsuńTeż podobają mi się te pomarańczowe burgery :) Ciekawa jestem czy pasowałyby z kuskusem. A kapuściane ogórki intrygujące niezwykle! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna sprawa. POśród zalewu dyniowych zup (ja sama się do niego przyczyniam!) takie burgery to ciekawa odmiana. Musiały być pyszne, niewątpliwie!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę :)