No i właśnie dziś była na obiad. Razowa znowutarta z wędzoną makrelą i trawką cytrynową.
W tartach podoba mi się to, że gdy zna się zasadę, można eksperymentować i z ciastem i z nadzieniem. Czasami dalekie to jest od klasyki, no ale nie jest nudno!
W lodówce miałam świeżutką wędzoną makrelę. A przeglądając szafkę z przyprawami znalałam zapomnianą torebeczkę suszonej trawki cytrynowej, którą kiedyś przywiozłam z Węgier. No i jakoś pomysł na obiad zakiełkował :)
Tarta z wędzoną makrelą i trawką cytrynową na razowym spodzie
-Ciasto:
200 g mąki pszennej
50 g mąki pszennej razowej
125 g masła
1 całe jajko
sok z 1/2 cytryny i otarta z niej skórka
1/2 łyżeczki suszonej trawki cytrynowej
szczypta soli
Z podanych składników zagnieść ciasto. ( Ja robię to ostatnio metodą podpatrzoną u Liski - wrzucam wszystko do melaksera i za chwilę mam ciasto) Rozwałkować pomiędzy dwoma warstwami folii spożywczej i wykleić dno i boki formy na tartę. Nadmiar ciasta obciąć i zostawić na ozdoby. Na ciasto wyłożyć lekko pognieciony papier do pieczenia i nasypać trochę suchej fasoli. Zapiec 10-15min w piekarniku nagrzanym do 200 st. Papier i fasolę usunąć.
-Nadzienie:
1 średnia wędzona makrela - mięso oczyszczone z ości
1 pęczek zielonej pietruszki
0k. 25o g sera gouda
-Zalewa:
4 jajka
4-5 łyżek kwaśnej, gęstej śmietany
1/2 łyżeczki suszonej trawki cytrynowej
1 łyżeczka mąki ( zawsze daję, wiem, że się nie powinno, ale jak dam to nadzienie ZAWSZE się zetnie i nie wypływa....)
soli już nie dałam, bo ser i makrela są wystarczająco słone!
Pietruszkę umyć i drobno posiekać listki. Ser zetrzec na tarce - wystarczy na najgrubsze wiórki. Połowę sera rozłożyć na cieście. Na to kawałeczki mięsa równomiernie. Posypać zieloną pietruszką, potem resztą sera. Składniki zalewy wymieszać dokładnie, równo zalać tartę. Teraz można z odłożonego ciasta powycinać ozdoby i ułożyć na nadzieniu. Piec mniej więcej 25 min w temperaturze 200 st.
Wyszła całkiem smaczna, cytrynowa nutka świetnie komponuje się z makrelą. Młody kręcił nosem, tym razem na rybę, ale w tarcie to przynajmniej zje trochę...
Polecam na szybki i nietypowy obiad. Świetnie smakuje też na zimno :)
Wyglada bardzo apetycznie i zachecajaco, chyba tez sie skusze na cos takiego...pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiedzielko wygląda bajecznie i pewna jestem że tak smakuje i powiem Ci, że z obiadem to ja mam taki problem jak Ty czasami tyle, że ja non stop
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mniammmmm brzmi pysznie
OdpowiedzUsuńAleż smakowicie wygląda.....
OdpowiedzUsuńZ obiadami ten sam problem.....a do tego dzieciaki ze specyficznymi upodobaniami ( rosół, schabowe, żadnych eksperymentów)
Tarte bym chyba sama "komsumpsała"...
Pozdrawiam Justa
No, ja to tak samo jak Justa. Taką tartę to bym musiała sama skonsumować, ewentualnie z mężem. A na pytanie dzieciaków co będziemy dzisiaj jeść nie mogłabym odpowiedzić tak jak Ty, Niedzielko. Moje dzieciaki z tart to tolerują tylko pizzę margeritę ;)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie kilka dni temu zakupiłam sobie blaszkę do tarty i nie mogłam się jakos zabrac z pieczenie :) Teraz to już na pewno spróbuję :) :) :) Apetytu to Ty mi narobiłaś i to bardzo kochana! Upiekę pewnie w sobotę, tylko u mnie zapewne nazwana zostanie "Cototarta" ;p pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW takim razie moglabym u Ciebie zamieszkac gdyz uwielbiam wszelakie tarty :))
OdpowiedzUsuńTo jest jednak fenomen, że dzieciaki mogłyby na okrągło tylko pizzę i schabowe!!!
OdpowiedzUsuńJa się ostatnio zastanawiam, czy można by jakąś tartę z dynią upiec... :DDD