A ponieważ mamy właśnie ogłoszony przez Beę Czekoladowy Weekend, naturalnie upiekłam na dzisiejsze popołudnie mufinki pełne ciemnej, gorzkiej czekolady. Przy czwórce dzielnych pożeraczy czekolady nie uchowały się długo...
Przepis pochodzi z książki 'Le Cordon Bleu. Mufinki'. Z powodu braku orzechów włoskich zastąpiłam je tym razem laskowymi, ale nie byłam z tego do końca zadowolona. Orzechy laskowe mają delikatniejszy smak i przy tej ilości czekolady smak ten gdzieś znikł, niestety. Jednak reszta rodzinki mruczała z zadowolenia zachwalając chrupiące kawałki orzeszków, jakie im się co chwila trafiały :)
MUFINKI CZEKOLADOWO - ORZECHOWE
300g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
3 kopiaste łyżki ciemnego kakao
150g masła
150g brązowego cukru ( ja dałam dark muscovado , bo z takim lubię najbardziej)
200ml mleka
2 jajka
100g orzechów włoskich, grubo posiekanych
125g grubo posiekanej gorzkiej czekolady ( ja dałam 150g czekolady z 60% zawartością kakao)
Masło rozpuścić z cukrem w rondelku i lekko przestudzić. W dzbanku wymieszać trzepaczką jajka z mlekiem. Wszystkie suche składniki wymieszać z czekoladą i orzechami w dużej misce. Zrobić dołek, wlać masło z cukrem i masę jajeczną i metalową łyżką wszystko wymieszać, byle nie za długo i nie za dokładnie, mają być grudki, bo może zrobić się potem gumiaste!
Piekarnik nagrzać do 200 oC. Do wysmarowanych masłem foremek na mufinki wkładać porcje ciasta do 3/4 objętości pomagając sobie małą łyżeczką. Ja mam foremki silikonowe - takich nie trzeba smarować. Piec 20 min. Po upieczeniu zostawić w foremkach 5min, w silikonowych wystarcza 3min. Odwrócić do góry nogami i lekko popukać - powinny same wypadać. Ułożyć na kratce do przestygnięcia. Można posypać cukrem pudrem. Z podanych proporcji wychodzi mniej więcej 12 - 14 sztuk.
Te mufinki jedzone jeszcze lekko ciepłe mają kawałki czekolady lejące - jak dla mnie bomba! Mąż woli całkiem zimne, kiedy czekolada w środku chrupie jak orzeszki - dla każdego coś miłego :)
Mufinki mają tę właściwość, że najlepsze są do kilku godzin po upieczeniu. Więc kiedy zostają ( to nie był ten przypadek :)) zamrażam je, póki są świeże. Fajnie jest sobie potem jedną czy dwie rozmrozić do kawy albo na pocieszenie jakiegoś smuteczku synka. Najlepszy efekt daje rozmrażanie w kuchence mikrofalowej - są wtedy jak wyjęte prosto z piekarnika, jeszcze lekko ciepłe w środku.
Smacznego!
Co mi pozostaje napisać...po prostu MNIAM:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Natalia
Wyglądają przepysznie ! Aż żałuję, że już wieczór i już nie zdążę ich upiec ... Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńYhm ... wyglądają obłędnie !!!! Ślinka cieknie !!!
OdpowiedzUsuńI jak ja mam Kobieto przy Tobie zrzucić te kilka kilo do wiosny?! Nie ładnie tak kusić, oj nie ładnie!
OdpowiedzUsuńLecę do kuchni sprawdzić, czy mam składniki:)
Buziaczki***
i ja niezmiennie twierdzę, że muffinki są bardzo wdzięczne
OdpowiedzUsuńbo szybkie
pachnące
pyszne
Niedzielko jak możesz takie cuda pokazywać.....teraz nie zasnę.....ślinka mi cieknie po brodzie...mmmmmmmmmmmmmmm...chyba wpadam na kawę....życzę sobie dokąłdnie taką jak ta ze zdjęcia :) :) :)
OdpowiedzUsuńwow, uwielbiam czekoladowe muffins i z Latte Macchiato smakuja z pewnoscia wspaniale.
OdpowiedzUsuńPYSZNE!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń