Zawsze bardzo chciałam nauczyć się robienia skarpetek na drutach. Ale się ucieszyłam, gdy na blogu Intensywnie Kreatywna zobaczyłam plan wspólnego robienia skarpetek, czy raczej razempetek !!! Idealna okazja. Przekopałam szafę w poszukiwaniu odpowiedniej włóczki (bo taka na skarpetki musi mieć w składzie wełnę) i na szczęście znalazłam resztkę ze sweterka, który zrobiłam kiedyś Młodemu. Dokupiłam druty z żyłką nr 3,5 i niecierpliwie czekałam na pierwszy filmik. Muszę przyznać, że Intensywnie Kreatywna jest niezwykle utalentowanym pedagogiem, wszystko jest tak przejrzyście omówione, dokładnie pokazane, po prostu sukces murowany!
Z racji wyboru włóczki moje pierwsze skarpetki powstały dla Młodego. No i muszę jeszcze wyjaśnić, że nie robiłam ich miesiąc, nie nie. Zajęły mi jakieś cztery dni. Po prostu zdjęcia gotowych powstały dopiero w ten weekend.
Na zadowolonym właścicielu (rozmiar 39)
I samotnie:
Bardzo zadowolona jestem z wyrobienia pięty. Starałam się robić bardzo ścisło i tylko jedną małą dziurkę zrobiłam. Ale zdjęcie pokazuje tę ładniejszą stronę, bez dziurki :))
Dzięki tym skarpetkom nauczyłam się też, że można je robić zupełnie bezszwowo. Absolutnie wcześniej sobie tego nie wyobrażałam. I koniecznie musiałam spróbować, jak robi się dwie skarpetki równocześnie!
Ale przyznaję się od razu - nie robiłam ich razem od początku. Zrobiłam najpierw jedną a dopiero pod koniec drugiej nałożyłam je razem na druty. Było to dość trudne, bo dodatkowo robiłam dwoma kolorami, więc pilnowanie, żeby się nitki nie poplątały to dopiero był czad!
Skarpetki zostały przetestowane w warunkach zimowo - feriowych i zdały egzamin :) Teraz kolej na moje. Już zakupiłam fajną włóczkę. Cieniowaną, bo zdecydowanie wystarczy mi jeden motek do motania :)
Gratuluję, mistrzowskie wykonanie!
OdpowiedzUsuńJa w tym roku też wydziergałam swoje pierwsze i chyba też będę się musiała nimi pochwalić;-)
pozdrawiam
Aga
Dziękuję, bardzo mi miło, no ale żeby aż mistrzowskie, to może nie... :)))
UsuńKoniecznie się pochwal swoimi, niby takie skarpetki a jaka satysfakcja, prawda?
Bardzo ładne! U nas zawodowa skarpetki trzaska babcia ;) ale chyba pora wziąć byka za rogi i pochłonąć trochę wiedzy i doświadczenia babci :)
OdpowiedzUsuń:) Zazdroszczę babci! U mnie wszystkie robótkowe rzeczy zawsze musiałam kombinować sama. Ale mam poważny plan być taką właśnie "skarpetkową" babcią :D
UsuńOho! Widzę, że nastała moda na skarpetki:)
OdpowiedzUsuńWyszły bardzo fajnie:)
pozdrawiam
To byłam ja- Wełniana Skarpetka (z innego konta) :)
UsuńDziękuję za ciepłe słowa o moich wełnianych skarpetkach od Wełnianej Skarpetki :DDD
UsuńGratuluję, fajnie wyszły:) Ja na razie takich wyzwań się nie podejmuję - ten temat mnie przeraża :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Trudno mi w to uwierzyć, bo przecież nie takie rzeczy jak malutka para skarpetek u Ciebie widziałam!!! Koniecznie musisz spróbować :)
UsuńMiałam okazję je podziwiać naocznie i "pomacać". Dla mnie 5 z plusem, co prawda moje umiejętności drutowe są... w każdym razie skarpetki to trochę za wysokie progi jak dla mnie. Najważniejsze żeby "noszaczowi" skarpetek przypadły do gustu :)
OdpowiedzUsuń:))) Serdeczne dzięki! A skarpetek, jak się przekonałam sama, nie należy się bać tylko spróbować, koniecznie spróbować!!!
UsuńMłody nosi, a to w tym wieku jest najwyższa pochwała :D
To ja już mailowo, ale jeszcze tutaj raz powtórzę, ze jestem pod wielkim wrażeniem precyzji wykonania!!! Ta pięta - mucha nie siada! Czekam na wersję kobiecą :)
OdpowiedzUsuńTak miłe słowa uznania od samej Mistrzyni to jest COŚ!!! Bardzo serdecznie dziękuję. A Twój mail tak mnie natchnął, że wersja damska już na drutach i warkocze się powolutku zakręcają :D
UsuńKażda babeczka, która potrafi zrobić na drutach skarpetki z marszu ma u mnie przydomek: Wielka :) Wielka Niedzielka :))) Ładnie brzmi, prawda?
OdpowiedzUsuńSkarpetki wyszły wspaniale, ale mnie to wcale nie dziwi, bo zdolne ręce je robiły :)
Chranno, Twoje komentarze są zawsze takie uskrzydlające! Bardzo Ci za nie dziękuję :)
UsuńAle choć Wielka Niedzielka brzmi naprawdę świetnie, to jednak chyba nie zasłużyłam, bo jakie tam z marszu... Z nosem przy filmikach Intensywnej, i jeszcze raz i jeszcze, aż do satysfakcjonującego skutku :)
Nie chcę, ale muszę uprzejmie donieść, że to bywa wciągające i zaraźliwe. A jak luksusu w takich ręcznie robionych zażyjesz to potem uwiera gumka, szew w palcach itp. :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna robota!
Taaaa... ja już od tego czasu dwie następne pary zrobiłam i szykuje się więcej, więc rozumiem, o co Ci chodzi :D
UsuńI niezmiernie podziwiam te robione przez Ciebie malutkie, są takie słodkie i też koniecznie muszę się nauczyć!